poniedziałek, 10 czerwca 2013

"Na to nie ma rady - rzekł Kot. - Wszyscy tutaj jesteśmy szaleni."

Tego wieczoru nie mogę zasnąć. Nagła przypadłość, ból głowy... a może to właśnie migrena, której ataki powtarzają się regularnie od miesięcy? Nie jestem świadoma tego, co dzieje się z moim organizmem, ale wydaje mi się, że to coś złego.

Idę do kuchni przez ciemność, demony mojej wyobraźni przesuwają się po suficie w postaci cieni, lecz dzielnie stawiam im czoła. Chcę w to wierzyć, w swoją odwagę, ale może po prostu nie odróżniam odwagi od braku zainteresowania. Pustka, bezsilność. Jeśli potwory zza łóżka chcą mnie udusić we śnie, godzę się na to bez słowa - wciąż wbrew sobie bardziej przejmuję się mrocznymi istotami żyjącymi w moim umyśle. Sięgam po tabletkę przeciwbólową w nadziei, że te monstra nie są na nią uodpornione. Chowam lek do szuflady, lecz po chwili namysłu wyjmuję go z powrotem i łykam jeszcze jedną sztukę. Dopiero teraz nalewam wody do szklanki i, popijając powoli, patrzę w noc za oknem. Jest pusto i cicho, tak żałośnie zimno. Samotne drzewa kołyszą się na wietrze do wtóru delikatnego brzęczącego odgłosu lodówki.

Odstawiam szklankę i wracam do łóżka. Kładę głowę na poduszkę, która wydaje się tak potwornie niewygodna. Leżę i czekam, aż ból głowy minie. Słyszę pierwsze poćwierkiwania ptaków za oknem i głośny krzyk, dobiegający gdzieś z wnętrza mojej czaszki. Dzisiaj już chyba nie zasnę.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz