wtorek, 19 marca 2013

By pozwolić ci odejść


Miała długie, jasne włosy, poplątane, ale lśniące i puszyste. Zbijały się w niewyraźne, rozwiane loki. Jej nos pokrywały piegi, a ja nienawidziłem piegów.
- Kim jesteś? - zapytałem.
Urodę miała przeciętną - włosy trochę w kolorze siana, blada cera, a choć usta miała śliczne i wydatne, to oczy zdawały się być za małe. I te cholerne piegi, kalające jej jasne oblicze.
- Nie wiem. Nie sobą - odparła niechętnie.
- Więc kim? - Jej odpowiedź wzbudziła moje zainteresowanie.
Uśmiechała się nieustannie, choć w jej oczach dostrzegłem tak silny i szczery smutek, jakiego jeszcze nigdy nie spotkałem. Tak ogromny i przytłaczający, że najchętniej wziąłbym nogi za pas, obawiając się, że mógłbym się zarazić.
- Nie wiem - powtórzyła. - Jestem nową duszą, brzydką i niechcianą. A ta stara dusza...
Zaskoczyło mnie jej tłumaczenie. Była niewierząca i miała piegi, a zaczynała wykład o duszach. Mimo to słuchałem z uwagą.
- Ta stara dusza chyba odleciała gdzieś z północnym wiatrem. Czasem myślę, że może dostał ją ktoś inny - ktoś niepewny, niestabilny, samotny.
- Czym jest dusza? - zapytałem bez wahania, gdy tylko na chwilę zaniemówiła. To pytanie zmusiło ją do chilowego przemyślenia odpowiedzi.
- Twoja dusza jest tym, czym jesteś. Marzenia, wspomnienia, uczucia, wszystkie myśli - one mieszkają w silnym i gorącym ciele, ale bez nich to ciało staje się tylko bezwartościową, pustą skorupą - wyjaśniła.
- Dlaczego ludzie tracą swoje dusze? - drążyłem temat, zaciekawiło mnie jej tłumaczenie.
- Nie wiem, nie umiem ci wyjaśnić. Ludzie czasem tracą duszę razem z kimś lub czymś, co odchodzi. Ludzie umierają, zmieniają się, każda zaufana osoba kiedyś cię opuści - pamiętaj. Czasami tracimy ludzi, bez których nie umiemy żyć, a mimo to musimy, bo świat dla nikogo się nie zatrzymuje. Wtedy dusza odchodzi razem z tymi ludźmi, a my, żeby funkcjonować, potrzebujemy duszy silniejszej, bardziej wypranej z emocji niż tamta. I dostajemy nową.
- A to dobrze?
- Nowa dusza jest gorsza, jest smutniejsza, niespełniona, prawie zupełnie pusta. Jest niechciana i odrzucana przez właściciela, stęsknionego za jej poprzedniczką.
- To jak wrócić do tej starej duszy?
- Nie wiem, ja nie umiem - odparła, a z jej ust po raz pierwszy zniknął fałszywy uśmiech - przykra maska szczęścia ukrywająca zamglone oczy. - Chyba jeśli już stracisz duszę, to nie można jej odzyskać. Nie jesteś już dobrą formą, dobrym materiałem, żeby ją przyjąć i ugościć.
- To przykre - skwitowałem, pozwalając sobie na chwilę ciszy w celu przemyślenia kolejnego pytania. Zadałem je w końcu, wciągnąwszy powietrze głęboko w płuca. - Co ciebie tak doświadczyło?
- Zbliż się, a zostaniesz zraniony - rzekła wymijająco. - Miłość się nie spełnia. Prawdziwej miłości chyba nie ma, a my żyjemy zranieni nadzieją.
- A ja myślę - pozwoliłem sobie wtrącić - że ludzie, którzy nie wierzą w miłość, mają trochę lepiej niż ci zakochani. Nie mają poharatanych serc i bez dzikich i rozkosznych doświadczeń nie potrafią za nimi tęsknić. Im jest łatwiej żyć i łatwiej umierać.
- A ty wierzysz w miłość? - zapytała, odwracając się gwałtowanie przodem do mnie i mierząc mnie wzrokiem swych kocich oczu.
- Nie wiem - odparłem zgodnie z prawdą. - Wiem, że jeśli oni za mną nie idą, gdy odchodzę, to nie powinienem się zatrzymywać.
- Ale to niemożliwe - dodała głosem zupełnie wypranym z emocji, a ja skinąłem głową, przyznając jej rację. - Do ludzi, których kochamy, wracamy zawsze; choćbyśmy musieli oblecieć cały glob i zedrzeć całą skórę na rękach, nie zaśniemy, nie pozbędziemy się natrętnej migreny, póki nie spoczniemy bezpiecznie w ich ciepłych ramionach.
- Wiesz, że oni nie istnieją? Oni odchodzą i uciekają, przestają egzystować, choć wciąż oddychają w naszych wspomnieniach jak realne istoty. Marnujemy dla nich cały Wszechświat, żeby obserwować później ich plecy, znikające we mgle bez wyjaśnienia. - Poczułem, że się roztkliwiam i że pod wpływem tej dziewczyny tracę kontrolę nad swoim głosem. - Ale potem jesteśmy silniejsi. Jeśli wygramy bitwę ze swoim zranionym sercem i pozwolimy mu dalej pracować, jesteśmy najsilniejszymi ludźmi na ziemi.
- Ze złamanym sercem można żyć - skwitowała i odwróciła się, aby odejść.
- Można. - Nie mogłem się nie zgodzić.