poniedziałek, 9 czerwca 2014

Zagubiony świt

Tej nocy do domu wracałam ulicą wyłożoną kocimi łbami, których strukturę mogłabym wyczuć i zrozumieć, gdyby moje stopy nie zdążyły przemarznąć do szpiku kości, a ja sama nie zdążyłabym wypić flaszki w tym jasnym i dusznym barze, gdzie spędziliśmy ostatnich kilka godzin, paląc papierosa za papierosem i prosząc ciemnowłosego barmana o kolejne kieliszki czystej. Gorzki posmak wódki zabijał we mnie wszelką intuicję, której i tak zwykle mi brakowało, resztki zdrowego rozsądku podpowiadającego mi, że jutro mogę żałować każdej podjętej teraz decyzji. A mimo wszystko słowa rozpływały się w moich ustach i wsiąkały w twoje ubranie jak powoli wysychający alkohol, który przypadkiem rozlałam na ciebie, gdy próbowałam choć na chwilę wydostać się z zadymionego pomieszczenia temperaturą przypominającego saunę.
Kosmyki włosów kleiły ci się do spoconego czoła, gdy papieros żarzył się w twych ustach, a twój odwrócony wzrok pozwalał mi zerkać na ciebie ukradkiem. Nie panowałam nad swoją ciekawością, chęcią poznania cię czy też może - jak powinnam to nazwać - deliryczną potrzebą zwrócenia na siebie uwagi kogoś takiego jak ty. I choć w swym zamglonym oglądzie zadymionego baru pozostawiłam miejsca dla innych ludzi, którzy mnie otaczali, to właśnie od ciebie wyczuwałam tą jedną emocję, której mi całe życie brakowało. W zasadzie nie mogłam stwierdzić, czy jest to emocja, czy może niezachwiana cecha osobowości, jaka się nie zdarza lub bywa skrzętnie skrywana, zaś ty wynosisz ją na światło dzienne. Przepraszam, światło przygaszonych jarzeniówek bujających się pod sufitem. Z każdym kolejnym kieliszkiem, z każdą dawką alkoholu wnikającą w moje żyły, stawało się dla nas jasne, że gdy spojrzę o świcie w lustro i zapłaczę nad kolejną utratą godności i swym brakiem umiaru, nie będziesz dla mnie już tą osobą, która siedzi teraz przede mną, z włosami przylepionymi do czoła i szczęśliwymi, roztargnionymi oczyma. Będziesz dla mnie kimś, za kogo zawsze cię uważałam, a kim tak naprawdę nie jesteś. 
Następnego poranka ból w mej głowie świadczył o utracie godności, braku umiaru, a także zaginionym zakończeniu. Poczułam, że z poprzedniego wieczora ktoś usunął cenną puentę i zastąpił ją okropnym kacem. Wiedziałam, że znowu mi się nie udało.


Trzeba było zostać w domu.