niedziela, 26 maja 2013

Nieopowiedziane historie

Drewniane pudełka pełne wspomnień.
Perfumy pachnące tak jak tamte nieprzespane noce.
Sukienki, które nosiłam tamtego lata.
Rozdrapane stare rany.
Kolaż dobrych chwil.
Jestem tylko samotnym rozbitkiem na wyspie zbudowanej z tego, co mogło być, powinno być, miało być - nigdy nie było i nigdy nie będzie.







środa, 22 maja 2013

Krwotok wewnętrzny


To może być jak rozdzierający ból, jak milion niewidzialnych ostrzy przebijających się przez skórę i wbijających w delikatne wnętrzności, strzępiących organy na kawałki. Krew tryska na wszystkie strony. Dopiero kiedy się otrząśniesz, kiedy szkarłatne osocze przestanie wydobywać się z twych ran - wtedy wstaniesz i posprzątasz.

To może być jak złamanie wewnętrzne, gdy kość kruszy się pod skórą, ale jej nie przebija. Pali żywym ogniem, tak rzeczywiście. Gdy zostajesz uderzony, na skórze kwitną siniaki... setki, tysiące, pokrywające całe twoje ciało. Bolesne myśli dławiące rzeczywistość. Nierealny ból, istniejący tylko w twojej głowie, gaszący twoje jestestwo w samej jego istocie. Nie widać go, nie da się go dotknąć, a jednak wydaje się tak prawdziwy, jakby palił gorącym ogniem całe twoje wnętrze. Zmienia cię i pulsuje. Cierpisz, gdy rana zostanie dotknięta.

Idź sobie, nie potrzebuję cię, wypierdalaj.
To jest jak krwotok wewnętrzny.








czwartek, 16 maja 2013

***


szare budynki, mroczne kamienice
zimne krople na twarzach
na parasolach
krzyk i cisza w jednej chwili
nic się nie zmieniło
głuchy telefon
stare piosenki
kawa rozlana
trzeba wziąć miotłę i pozamiatać
najlepiej wszystko pod dywan
wypełźnie i ukąsi
na pewno wieczorem
a w dzień ocieknie samotnością
bez dachu nad głową
na moście
stoję
zabierz mnie do siebie, rozbierz
wsadź do wanny i utop
będę w twoim domu
umierała

poniedziałek, 13 maja 2013

Zastrzyk


byłam tutaj już mnóstwo razy

zbieram zagubione pamiątki, guziki
rozsypany brokat i rozlany szampan
pachnące dymem włosy
uziemione, zakrzyczane, opuszczone
same kwitną
wspomnienia
wyjdź do niej, a ona nie słucha
wielka ściana, mur
oplecione nitką i tajemnicą
pełna rozkosz we krwi
wstrzyknięta w żyłę
siłą uwodzicielskie pieszczoty, zapomniane
odległe, upływające
elektrowstrząsy, jedna dawka
śmierć to
miłość w strzykawce

byłam tutaj już mnóstwo razy
i może to tobie było przeznaczone mnie uratować

Wielki talent do samozniszczenia


I teraz wiem, że pchaliśmy się sami na pożarcie lwom, z własnej woli. Kierując swym losem wpadaliśmy w wielki wir, aby pójść na dno jeden za drugim. Dopiero wtedy przychodził żal, nienawiść do nieodpartej ciekawości. Aby lecieć, trzeba skoczyć i zabić lęk przed upadkiem. Ale człowiek nigdy nie był tak skonstruowany, aby latać, więc musieliśmy w końcu pierdolnąć o chodnik; nawet pomimo przemożnej nadziei, że marzenia uskrzydlają. Te skrzydła leżą połamane w ciemnym kącie, zapomniane, obdarte z piór.
Teraz wiem, że to nasza wina. Gdybyśmy żyli jak normalni ludzie, to świat byłby prosty i płaski, zupełnie niepociągający, zupełnie zwyczajny, zabijający emocje, aby to one nie mogły zabijać. Bylibyśmy piękni i szczęśliwi, wierni swoim ideałom, podążający za otaczającymi nas nurtami. Ale my byliśmy zdesperowani, znudzeni, zmęczeni tą normalnością.
Teraz wiem, że nieświadomie jak dzieci daliśmy się ponieść w silny uścisk bezsilności, nie mając pojęcia, że ona boli tak bardzo. Brak kontroli, przygnębiająca pustka. Kolejny samotny wieczór, kolejna skończona paczka papierosów i kolejne cele, których nie uda się już zrealizować.
Teraz wiem, a może odnoszę tylko takie wrażenie, że gdybyśmy wtedy umieli na sekundę stać się swoją przyszłą wersją, porwaną na kawałki i zszytą niechlujnie cienką nicią, która lada moment może znów pęknąć - gdybyśmy znali tych zepsutych ludzi, którymi mieliśmy się stać, opamiętalibyśmy się w porę i dalej byli w jednym kawałku, piękni i szczęśliwi.