wtorek, 11 czerwca 2013

Puszka Pandory

To zaczyna się ze mną, w moim samotnym łóżku, pościeli pachnącej pobudzającymi wspomnienia zapachami, które powoli zanikają. W chłodnym oddechu nocnego powietrza na twarzy, w gwiazdach, które trwają bezsennie, dotrzymując mi towarzystwa. W zielonej herbacie, rozgrzewającej organizm, w kurzu osiadłym na grzbietach dawno nieruszanych książek. W lampce nocnej, zgaszonej dawno temu, w tych czterech ścianach, obserwujących każdy mój upadek - zimnych jednak i milczących. To zaczyna się tej bezsennej nocy, z każdą łzą wsiąkającą w poduszkę, z każdą myślą rozdzierającą moje wnętrze, z poczuciem braku celu tej podróży, braku możliwości - jak jesienne suche liście rozdeptane na chodniku. Tutaj się zaczyna i tutaj się kończy.

Nie ma nic więcej. Ludzie pojawiają się i znikają jak życiodajne krople deszczu wsiąkające w ziemię. Rozlane piwo w barze jest tylko cuchnącą nadzieją i zepsutymi obietnicami, skapującymi na brudną podłogę. Chmury sunące na niebie to marzenia ulatniające się jak dym z papierosa - nietrwałe i niepodporządkowane niczemu. Każda rozmowa, każdy gest, krzyk rozpaczy i płacz szczęścia - to tylko melodramat rozgrywający się na moich oczach. Cuchnące nadzieje, zepsute obietnice, niespełnione marzenia - tym razem nie należą do mnie. Wolne sumienie, czysta karta. Zapach farby akrylowej i pusty dźwięk własnego głosu, odbijający się od zimnych i milczących ścian.

Mój własny melodramat zaczyna się i kończy właśnie tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz