środa, 7 sierpnia 2013

Poeci przeklęci

Sztuka nigdy nie powstaje ze szczęścia, nie idzie w parze ze spokojem czy normalnością.
Poeci to odessane z człowieczeństwa zjawy o płucach czarnych od dymu tytoniowego i uodpornione na smak czystej wódki, o niebo słodszego od posmaku uczuć, którymi wymiotują co wieczór. W mrocznych i pięknych w swej starości oraz rozkładzie kamienicach, w ciemnych, pustych mieszkaniach, Artyści siedzą przed słowami, pływają w nich i toną, aby w końcu się wynurzyć - wygrać choćby z literackim kunsztem, gdy przegrali własne życia. Siedząc tak bezsilnie, Artyści godzą się ze swoim losem, z nieumiejętnie poukładanymi sprawami, których nie da się już naprawić. Samotni i zmęczeni, tną naskórek kolejnymi zdaniami jak ostrymi żyletkami, wpychają je pod skórę i głębiej, jak gdyby mogły przeciąć aortę i odciąć dopływ krwi do rozszarpanego na strzępy serca, do zamroczonego bólem mózgu. Artyści poddają się autodestrukcji, gdyż wydaje im się to piękne. Gdy cierpią - wtedy istnieją. I nie chcą tego, tak naprawdę pragną ze wszystkich sił wyzdrowieć, wyjść na świeże powietrze, poczuć zapach prawdziwego życia... Lecz ich wnętrza są zbyt ciemne i zbyt puste, a umysły zlęknione i niemalże martwe - one pragną cierpieć. Podświadomość podpowiada, że cierpienie uszlachetnia. Zamiast krwi z rozciętych nadgarstków na papier kapią słowa, które będą trwać już wiecznie.
Sztuka nigdy nie powstaje ze szczęścia, jedynie ze smutku i bezsilności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz