czwartek, 18 lipca 2013

Trudno jest spać, gdy się umiera

Dziś wieczorem piję piwo i przychodzą mi do głowy dziwne, niestworzone myśli. Wiedziałem, że będzie trudno, że czasem będzie pusto i bez sensu i że może kiedyś będę chciał umrzeć. Żal mnie ogarnia, gdy przypominam sobie tamte wieczory, gdy mogłem ściskać w swojej dłoni twoją dłoń i wiedzieć - być absolutnie pewnym - że gdy ten czas nadejdzie, ty będziesz kroczyła u mojego boku i prowadziła tam, gdzie wszystkie upiory mego umysłu odchodzą w zapomnienie, duszą swą tęsknotę w poczuciu bezpieczeństwa. Dziś siedzę w pustym domu, piję piwo, a ono jest gorzkie tak jak moja dusza, i nie przychodzi mi do głowy nic, i do mych drzwi nie puka już nikt, kto mógłby mi ciebie zastąpić. Byłaś moją otuchą, otchłanią bezdennej nadziei, twe serce trwało w mym sercu, a ja pasowałem w nim tak samo jak pasowałem niegdyś w swoim domu rodzinnym.
Zbierałem kiedyś siły, by móc wreszcie umrzeć, by cię opuścić i zabić, bo tylko koniec mego istnienia mógł oznaczać twój koniec. Lecz nigdy tego nie zrobiłem, choć już czułem w nozdrzach zapach krwi i siarki, gdy budziłem się z przyspieszonym tętnem i odkrywałem, że to ty jesteś powodem mych paranoicznych, samobójczych myśli. Stałaś obok i patrzyłaś na kolejne akty mojego życia z połączeniem rozkoszy oraz nieodpartego smutku, które zlewały się w jedno, aby wreszcie cię zniszczyć. I choć chciałem cię nienawidzić - och, ze wszystkich sił chciałem, byś w końcu upadła i poczuła ból tak silny i ogień tak gorący jak ten, który mnie trawił odkąd weszłaś w me życie ze swoim wdziękiem i stukotem drogich obcasów - choć bardzo chciałem byś cierpiała, to tak naprawdę chciałem tylko chcieć. Pragnąłem zupełnie podświadomie, abyś mogła odejść, zostawić me martwe ciało i rozpocząć nowe życie - beze mnie puste, lecz usłane różami, których ja nigdy nie umiałem ci darować. Wierzyłem, że twoje szczęście wyniknie z twojej pewności i jeśli zapragniesz mnie w swoim życiu, to wtedy pozwolisz, abym wiedział. Lecz ty nigdy nie byłaś odważna. Tyle razy czułem wilgoć, dotykając twego policzka, lecz nie patrzyłaś mi w twarz i ja nie pytałem.
Snuliśmy się po świecie razem, a jednak tak przeraźliwie samotni. I pomyślałby kto, że gdy odejdziesz, ja wciąż będę tutaj, tak samo sam, bezradny i smutny. Lecz teraz ciebie nie ma i nie ma także mnie. Więc piję piwo i kładę się do łóżka w towarzystwie swych paranoicznych myśli. Dobranoc.


1 komentarz: