niedziela, 8 września 2013

Żadnych krzyków w mojej głowie

Przeżyłam już każdy rodzaj samotności, zatraciłam się w poczuciu bezsilności - pożarły mnie one, przeżuły, łamiąc wszystkie moje kości i patrosząc wnętrzności, a na końcu wypluły i pozostawiły, abym mogła w resztkach tej bezsilnej samotności leżeć, ubolewać, łapczywie chwytać powietrze, które tak długo było dla mych płuc groźną trucizną. Powietrze oznaczało życie, życie oznaczało śmierć, a ja tkwiłam pomiędzy nimi, niezdolna choćby ustalić, gdzie znajduje się moje bezradne ciało, wyniszczone, puste i niezdolne do ruchu, jak zwłoki pozostawione w lesie na pastwę natury. Ból przywdziewał maski, coraz bardziej dezorientował mój zagubiony umysł, gdy leżałam tak w swej bezsilnej samotności, a ona była wszystkim, co posiadałam, prócz blaknących wspomnień wrytych w podświadomość. Długo pozwalałam swemu ciału nabrać sił, zregenerować się, choć czarne myśli wypełniały dziury w mojej skórze, usilnie nie pozwalając mięsu się zrosnąć, ranom zabliźnić. Mroczne demony opanowujące cały organizm - pozwoliłam im, aby stały się moimi wrogami, ponieważ nie mogłam obserwować bezczynnie, jak bezczeszczą to, co ze mnie pozostało. Ostatkiem sił pozwoliłam sobie na tę zbrodnię, na zabicie monstrualnej części mnie, choć wiedziałam, jak trudno będzie mi ją na nowo odbudować.
Ułamki mnie samej, które umarły, zastąpiłam nowymi, tak samo jak połamane kości zrosły się wreszcie, a zdarty naskórek znów pojawił się na swoim miejscu, jakbym nigdy nie doznała doświadczonych ran. Wspomnienie przejmującego, palącego bólu pozostanie w moim umyśle na zawsze, jednak z pełną świadomością zakończyłam jego istnienie.
Wstałam o własnych siłach i wciąż stoję. Już nigdy więcej nie pozwolę sobie upaść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz