poniedziałek, 1 kwietnia 2013

W poszukiwaniu szklanych domów


Dzwoni budzik, ta sama przypadkowa melodia od lat przyprawiająca cię o mdłości. Sięgasz po telefon, wyłączasz naprzykrzający się dźwięk i osuwasz się z powrotem w błogi sen.

Wstajesz. Na dworze jest ponuro, pewnie znowu pada śnieg lub deszcz, to nie ma znaczenia.

W kuchni jesz na śniadanie jajecznicę i pijesz ciepłą herbatę, gawędząc z mamą o zupełnie nieistotnych szczegółach, o jej wczorajszych zakupach, o poniedziałkowym sprawdzianie, o ciąży nieletniej sąsiadki.

Idziesz do sklepu, mijasz parę znajomych twarzy. Ludzie są tacy szarzy, zwyczajni, patrzą w ziemię, zupełnie tak samo jak ty, gdy opatulasz się szczelniej płaszczem i biegniesz do domu.

Może sprzątasz, gotujesz obiad albo tylko siedzisz bezczynnie, wlepiając wzrok w ekran komputera. Tak zlatuje ci dzień.

Włączasz telewizor i oglądasz jakiś film - przenosisz się w odległe miejsca, żyjesz życiem kogoś, kto nigdy nie istniał, ale jest ciekawszy niż ty sam.

Dostajesz telefon i wychodzisz do baru albo na jakąś domówkę. Pijesz z kolegami wódkę aż cały świat zaczyna wirować. Palisz papierosa za papierosem i nie wiesz już, po co tutaj jesteś i dlaczego tkwisz pośród tych ludzi, ale znasz ich i oni muszą ci wystarczyć.

Żyjesz tak jak każdy inny człowiek, wleczesz się przez życie, łapiąc garściami szczęśliwe momenty i wyłączając swoje potrzeby na okres samotności. Niektórzy twierdzą, że chwile samotności są potrzebne i konieczne jest chwytanie się ich z całych sił, bo bez nich nie jesteś w stanie poznać samego siebie i zapanować nad własną zbuntowaną duszą. Ale czasem po spojrzeniu w lustro może najść cię odraza, jakaś swoista nienawiść do własnego odbicia. Na ułamek sekundy przez umysł przebiega jedna myśl, że może ta osoba przed tobą nie jest tym, kim chciałbyś być, i że egzystowanie jako ten ktoś nie stwarza już żadnych możliwości zrealizowania jakichkolwiek celów.
Czujesz się pusty i chcesz uciec od samego siebie. Wtedy chwile samotności są potrzebne w nadmiarze, aby nauczyć się je akceptować, zabijać myśli i emocje prowadzące do przemożnego poczucia odizolowania. Samotność czasem trzeba oswoić, bo  w niektórych chwilach z tą dziwką nie da się zaprzyjaźnić, choćbyś próbował wbrew sobie na wszelkie sposoby.
Żyjesz tak jak każdy inny szczęśliwy człowiek, który nie czuje się wcale samotny. Więc skąd ta pustka, to poczucie, że wciąż czegoś brakuje, ciągle ci coś umyka? Dlaczego wciąż myślisz, że może być lepiej, że może nie być tak obrzydliwie strasznie? Dlaczego wciąż oczekujesz znajomej, przyjaznej dłoni, która wyciągnie cię z klatki, w której sam się zamknąłeś? Dlaczego wciąż bezsilnie czujesz się jak bezdomny kundel, ukradkiem próbując zagrzać sobie miejsce w czyimś sercu, aby choć przez chwilę poczuć się jak w domu?
Może wszyscy jesteśmy tylko dziećmi, które za szybko dorosły. 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz