Zbieram swe kawałki, mam zbolałe części siebie powrzucane chaotycznie do walizki, czekając na podróż gdzieś, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. Łóżko byłoby moją miłością, gdybym nie wolała znaleźć się w Jego.
Ale moje łóżko nigdy mnie nie opuści, zawsze będzie, chyba że je zniszczymy, jak On do mnie przyjdzie. Ale nie przyjdzie.
Po pracy siadam do prawa brytyjskiego z paczką papierosów i butelką białego wina. Zastanawiamy się razem nad intencją popełnienia zbrodni i nagle zapominamy, i znów myślimy o życiu.
Gdy kładę się w środku nocy do łóżka, to nie mogę zasnąć. Bo myślę, co bym Mu powiedziała, gdyby leżał obok. A może o tym, co On by mi wtedy zrobił. A może to dźwięk fal rozbijających się na promenadzie nie pozwala mi usnąć. Składam śmierć i wieczność z każdym oddechem.
Mylę tę miłość ze smakiem waniliowej kawy i zapachem mięty, a może i dla nich mam więcej pasji. Jego twarz napędza moją bezsenność, ale nie pozbywa się nieustannej senności. Pluję czarną kawą, chcąc mrok zmienić w świt.
Nikt, nawet deszcz, nie pozwoli mi odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz